Avengers 3D

Data:
Ocena recenzenta: 5/10

Dlaczego lubimy oglądać filmy o superbohaterach? Jest w nich jakiś element, który sprawia, że chcemy je oglądać, pobudzają w nas ukryte ego. Niosą określone emocje i wartości, co powoduje, że reżyserzy często sięgają po tego typu tematy.
Akcja Avengers dzieje się w przyszłości, w której bezpieczeństwo nad światem zapewnia agencja S.H.I.E.L.D. Kiedy nagle zechce z nami walczyć mityczny Bóg Loki, szef organizacji wezwie do siebie grupę bohaterów, aby przy ich pomocy prowadzić wojnę z siłami odrębnego wymiaru.

Fabuła tego filmu akcji nie jest odkrywcza. Znamy podobne historie, chociażby z „Ligi niezwykłych dżentelmenów”, czy (w mniejszym stopniu) „X-menów”. Pierwszy film łączy z Avengersami szablon, wedle którego opowiada się nam historię o niezwykłych personach, których zadaniem jest ratowanie świata (z powodu różnego uniwersum zmieniają się nam jedynie bohaterowie), zaś z „X-menami” taka sama niezwykłość osobowości „nie z tego świata”.

W zasadzie możemy się domyślić, co się stanie, gdy spotkają się ludzie z bronią oraz ludzie (?) posługujący się magią (czy też powinnam rzecz – techniką, która jest nam obca). W zetknięciu z nieznanym, należy sobie jednak radzić za pomocą wszelkich dostępnych środków, chociażby byli to superbohaterowie tacy jak Iron Man, Hulk, Kapitan Ameryka czy Czarna Wdowa. Wówczas pozostaje jedynie wykorzysta ich do swych celów, aby odnieść sukces. Wszelkie szkody będą bez znaczenia, liczy się fakt, że osiągniemy zamierzony cel oraz to, że dzięki kontroli nad „odmieńcami”, sami stajemy się ważniejsi. Postać Nicka Fury’ego (szef S.H.I.E.L.D) jest zresztą niezwykle charyzmatyczna, a wizualnie przypomina wszechmocnego Blade’a. Być może zatem jego podobieństwo do samych superbohaterów pozwala mu nimi sterować w sposób mało inwazyjny.
Akcja jest szybka, charakterystyczna dla tego typu produkcji i ciężko powiedzieć czy jest to atutem czy zawadą. Jak w wielu filmach sci-fi intryga wymaga skupienia, co w połączeniu każe się zastanowić, czy film jest zrozumiały dla widza? Jako że odbiorcami Avengers są głównie mężczyźni, można sądzić, że nie ma z tym problemu, jednakże czy jest tak w każdym przypadku?

Bohaterowie to generalnie zbiór indywiduów, niezwykle silnych i pewnych siebie, co sprawia, ze czasami ciężko jest im się między sobą porozumieć. Jednak te kłótnie między nimi wydają się być najbardziej interesujące, pokazują bowiem ich trudny charakter. To w czasie rozmów są oni najciekawsi, nie podczas walk. Wówczas często mamy do czynienia z zaprzeczeniem praw fizyki, ale przecież to superbohaterowie, którzy potrafią niemal wszystko. Czasami oznacza to jednak przesadę. Śmiało bowiem można wygłosić tezę, że widzieliśmy lepsze walki z wrogami, chociażby w licznych filmach przygodowych czy fantasy (z „Władcą pierścieni” na czele).

Reżyserem jest Joss Whedon, po którym można się było spodziewać zdecydowanie więcej. Mając na swoim koncie między innymi seriale takie jak „Anioł ciemności” czy „Buffy – pogromczyni wampirów” liczyłam na dużą dozę niezwykłości. Niestety nieco się przeliczyłam.

Należy zatem zadać sobie pytanie czym tak właściwie jest to dzieło? Wedle starego przysłowia „Co za dużo – to niezdrowo” Avengers nie oferuje nic nadzwyczajnego. Najwyraźniej twórcy nie uzmysłowili sobie, ze próba ulepszenia świata poprzez wymieszanie ze sobą kilku niezwykłych bohaterów spowoduje skutek wręcz odwrotny – film może stać się tandetą. W myśl przysłowia.

Co istotniejsze, film jest adaptacją komiksu Marvela. Ta forma drukowanego opowiadania opatrzonego rysunkami jest niezwykle popularna w środowisku młodych (zazwyczaj) chłopców, co ma zapewne utożsamiać ich stłumioną męskość z siłą bohaterów, o których czytają. Czytanie komiksów ma za zadanie, w świecie gdzie równouprawnienie płci zabiera coraz więcej obszarów „typowo” męskich, odnaleźć właśnie ten zalążek władzy. Czy zatem męski widz odnajduje go w filmowym odpowiedniku? Czy jest tu coś więcej oprócz totalnego zniszczenia? Z drugiej strony, czy potrzeba czegoś więcej, aby być zadowolonym?

W obsadzie tego filmu najbardziej dziwi mnie nasz reżyser Jerzy Skolimowski.

Całość nie jest najlepsza, ale scena ze Skolimowskim daje radę. Trudno to racjonalnie wytłumaczyć, ale obecność Skolimowskiego w roli rosyjskiego generała występującego u boku Scarlett Johansson dało mi sporo absurdalnej radości. To był jeden z nielicznych jasnych punktów tej produkcji.

A w najnowszym filmradarze są dwa duże artykuły wychwalające pod niebiosa to dzieło. I kto ma rację?

Z przyczyn technicznych, nie mogę powiedzieć czemu w Filmradarze znalazły się dwie recenzje wychwalające...
Choć też piszę dla Filmradaru

Rednacz tak chciał widocznie :)

@umbrin Moja racja jest mojsza!
@agathos nie wiem czy ten film można w naszym kraju odbierać jako przeznaczony głównie dla nastolatków płci męskiej. Jasne, jest adresowany do młodego widza, ale komiksy nie są u nas tak popularne jak w krajach anglosaskich i frankofońskich. Nie znam statystyk, ale wydaje mi się, że kupowane jest więcej komiksów poważniejszych, często artystycznych, ze względu na dość wysoką cenę. Znajomość komiksów zwykle kończy się na Kaczorze Donaldzie i serii o Asteriksie.

Przyznaję, że Twojsza ma rację.
Avengers to gniot roku. Jest bardziej patetyczny, amerykański niż Godzilla i 2012 razem wzięci. Bezsens i banał gonią się na okrągło. Fabuła tak wtórna i przewidywalna, że bardziej się już nie dało uprościć akcji.
To, że tyle zarobił jest wręcz nielogiczne. Nawet trochę mi żal, że Samuel Jackson tu wystąpił, bo scena z jego udziałem, gdzie wyciąga bazookę jest dla mnie jedną z najgorszym od wielu lat. Złota malina 2012.

Czas przestać wierzyć w to, że ludzie chodzą do kina na dobre filmy ;) Nawet scena ze Skolimowskim się nie podobała?

Trzeba przestać wierzyć, a potem się pozytywnie rozczarować. :-)

Ale nie jesteśmy przy tym filmowymi snobami. Co nie @lamijka ? ;D

Co nie.

Przestać wierzyć? Może i tak. Jednak ze względu na pracę trzeba szukać w filmach czegoś więcej niż taniej rozrywki. Prywatnie to ja też lubię czasem obejrzeć cos durnego w stylu choćby "American pie".

Też żałowałam, że Samuel tu wystąpił. Aczkolwiek z zupełnie innych względów. Ten człowiek kojarzy mi się wyłącznie z kinem i aktorstwem klasy B (subiektywne odczucie), także nie lubię, jak się pałęta w filmach, za które się zabieram.

@inheracil Scena ze Skolimowskim nie podobała mi się o tyle, że uszy mi puchły od pseudorosyjskiego akcentu Scarlett. Im Skolimowski lepiej mówił, tym Scarlett gorzej brzmiała. Nie jestem rusycystką, ale nawet ja czułam się tak, jak gdyby wokół mnie kreda skrzypiała po tablicy.

+ fatalne aktorstwo Mr of America w rajtuzach i głównego czarnego charakteru Lokiego, który ma w dodatku rogi abyśmy mięli pewność że nie należy mu kibicować.
Żenua.

Krótki opis niezwykle oryginalnego scenariusza:
- jest tajemnicza broń, która może zniszczyć Ziemię
- są tajemniczy najeźdźcy z kosmosu, którzy nie lubią ludzi
- jest grupka mistrzów, która ma za zadanie uratować świat
- no i finałowa akcja musi rozegrać się w rzadko filmowanym miejscu jakim jest Nowy Jork

To wszystko było już milion razy w kinie i jest po prostu nudne.

@umbrin Musisz chyba przestać oglądać ekranizacje komiksów Marvela, skoro masz tyle zarzutów odnośnie fabuły.

Oraz nie zaskoczę Cię pewnie, pisząc, że ja do Evansa nic nie mam, a rolę Hiddlestona uważam za świetną. ;)

O pardon @nevamarja, nawet Marvela da się zrobić ciekawie. Ja też nie wierzyłam, ale "X-Men Pierwsza klasa" mnie przekonała.

@Esme Owszem, da się. Pod warunkiem, że się je zrobi całkowicie po swojemu. Tyle, że wówczas Twój target może mieć Ci za złe. Moi znajomi, którzy są fanami komiksów, nie mogli zrozumieć, czemu tak się zachwycam "Pierwszą klasą". Ich zdaniem jest średnia, względnie nie najgorsza. Kiedy próbowałam im wytłumaczyć, że jest czymś więcej niż komiksem, czymś więcej niż nawalanką, że jest bardzo dobrze zagrana i jest w niej miejsce dla dramatu, naskoczyli na mnie, że lubię w niej to, co nie jest komiksowe. :)

Prawda jest taka, że prawdziwymi sponsorami Marvela są fani "The Avengers", "Thora", "Iron Mana", "The Incredible Hulk" itp. To oni (przez wzgląd na miłość do komiksów) masowo chodzą na te filmy, czasem po kilka razy, kupują płyty DVD i inne gadżety. My, którzy chcemy czegoś więcej, nigdy nie będziemy wystarczająco dużą widownią, by z nimi konkurować, bo widowni, która chce czegoś więcej, komiksy często w ogóle nie interesują. Reguły biznesu mówią więc, że to maniakom komiksów, a nie mnie - zwykłemu sympatykowi, mają się te filmy podobać. Z DC czy Dark Horse'ów łatwiej jest zrobić coś głębszego czy mrocznego. Marvele zaś są, jakie są. Jeśli reżyser chce zachować ich klimat, to musi ograniczyć wkład własny. Matthew Vaughn nie chciał i chwała mu za to.

Chyba tylko Nolan potrafi kręcić filmy o superbohaterach, więc raczej z Marvela zrezygnuję.

Dodaj komentarz