Baczyński

Data:

Jaka jest różnica między hiszpańską inkwizycją a wprowadzaniem filmu dokumentalnego do obrotu w multipleksach? Mogą Państwo sądzić, że to dwie różne rzeczy, aczkolwiek wydaje się, że popełniono zamierzone, ale jednak faux pas.
Film Kordiana Piwowarskiego, jak większość jego produkcji jest „o czymś”. Zgodnie z tytułem, opowiada historię życia Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, i to tę część najboleśniejszą – bo wojenną. Kreśli sylwetkę człowieka wielkiego duchem, który mierzy się z trudnymi czasami, w jakich przyszło mu żyć i śledzi jego wybór między uległością człowieka wrażliwego, a obowiązkiem patriotycznego ducha.
„Baczyński” jest filmem artystycznym wraz z wszystkimi konsekwencjami. Do jego realizacji zatrudniono między innymi Czesława Mozila oraz Melę Koteluk, stanowiących awangardę polskiej sceny muzycznej, która w filmie świetnie sie sprawdza. Śpiewana przez nich poezja Baczyńskiego wspaniale zarysowuje cały charakter filmu, przerywany recytacjami ze współczesnego poetyckiego slamu. W związku zresztą z wszechobecnym słowem poety, w wersji fabularnej występuje prawie zanik słów między bohaterami, wynikający z konwencji. Jednakże ma to wadę w postaci braku realizmu i... ludzkiego wymiaru.
Sama postać Baczyńskiego, odgrywana przez Mateusza Kościukiewicza, aktorsko przekonująca, wykazuje się brakiem człowieka z krwi i kości. Baczyński jest wyniosły, zamyślony, wciąż skupiony na swojej twórczości, nawet angażując się w walkę nie opuszcza notesu z notatkami. Podobnie jest z Katarzyna Zawadzką w roli Basi Baczyńskiej, na której twarzy mamy całe spektrum emocji miłością na czele, ale zagubiono gdzieś jej rys prawdziwy, oddając się w ręce romantycznej legendy.
Niezwykły to dokument, w którym fabularyzacja wydarzeń występuje na poziomie filmowym, nie zaś telewizyjnym. Wynika to jednak z potrzeb realizacji kinowej. Nie jestem tylko przekonana, czy film winien trafić na ekrany kinowych goliatów. Czy nie lepiej byłoby puścić go w obieg kin studyjnych, zamiast na siłę edukować widzów spragnionych zwykłej rozrywki?
Film utrzymany jest w kolorystyce czerni i bieli, korzysta z niezwykłych środków wyrazu na przykład z imitacji starej rwącej się taśmy filmowej, co ma dodać mu więcej artyzmu. Jakkolwiek użyte tu zdjęcia dokumentalne, archiwalne fotografie czy osłony w kolorze sepii utrzymują dzieło na poziomie zwykłego nieco ponad godzinnego dokumentu.
Szczerze powiedziawszy, aż dziw bierze, że sponsorem czy też patronem „Baczyńskiego” nie jest Ministerstwo Edukacji Narodowej, gdyż jest to film wręcz modelowy na lekcje języka polskiego. I zapewne uczęszczać na niego będzie wiele wycieczek szkolnych, nabijając kasę „niedobrym” i komercyjnym kinom.
„Baczyński” jest poprawny. Jego celem nie jest fabularna opowieść o poecie, który prócz swego powołania był również zwykłym młodym chłopcem, który musiał dokonywać wyborów. Jest to przede wszystkim gloryfikacja artysty, którego nie mamy jeszcze odwagi odbrązowić z geniuszu na rzecz prawdy o chłopcu z Warszawy.

Ocena: 7/10