Imagine

Data:

Credendo vides. Uwierzyć znaczy zobaczyć. To łacińskie sformułowanie było naczelną myślą filmu „Podróż jednorożca” (Philip Spink, 2001, USA), którą wspaniale przenosi na ekran Andrzej Jakimowski, w swym najnowszym filmie.
Imagine to historia terapeuty osób niewidomych, który w hiszpańskiej miejscowości uczy dzieci funkcjonowania bez laski. Pokazuje im jak słuchać. Ironia polega na tym, że Ian sam jest osobą niewidomą, która z czasem nawiązuje bliski kontakt z jeszcze jedną pacjentką – cudzoziemką Evą
O ile pomysł nakręcenia filmu, w którym grać będą prawdziwe osoby niewidome, w dalekiej Hiszpanii, z anglojęzycznymi aktorami może wydawać się szalony, o tyle sama idea nakręcenia takiej historii jest wprost genialna. Andrzej Jakimowski wykazał się cudowną wrażliwością, nie tylko na temat, ale przede wszystkim na rozwiązania wizualne. Jego dzieło jest delikatne niczym rozpływające się w ustach ptasie mleczko i wyrafinowany jak posiłek w najlepszej francuskiej restauracji pełnej finezji. Jego urok jest niepowtarzalny i wciągający.
Generalnie zabawne zdarzenia ukazują poważne problemy, na jakie napotykają osoby ślepe. Zwroty akcji w dziele są nienachalne i proporcjonalne do tematyki. Czasem jest to groźba potknięcia się, wpadania na różne przedmioty czy przechodniów. Innym razem chodzi o niedowierzanie społeczeństwa tego bliskiego, które podziela ten sam świat, oraz tego, któremu trudno jest zrozumieć.
Ian posługuje się technikami, które budzą wątpliwości. Z czasem musi udowadniać, że jego sposób życia nie jest szaleństwem, a jedynie umiejętnością zobaczenia czegoś więcej. Chwilami nawet widz nie wie, czy za metodami Iana nie kryje się kłamstwo. Prawda gubi się i odnajduje niczym niewidomy. Jednocześnie postać Iana udowadnia, że wiara czyni cuda oraz że wyobraźnia jest czymś najistotniejszym. Poprzez nią, można dostrzec znacznie więcej.
Film jest niezwykle jasny, ukazuje ciepło światła – coś, co jest wręcz nieprzekładalne na ekranie kina, a jednak Jakimowskiemu ta sztuka się udaje. Podobnie rzecz ma się z dźwiękiem. Ogromne przywiązanie wagi do niego samego oraz postsynchronów sprawia, że Imagine pozwala osobom widzącym słyszeć jak niewidomy, czym wspaniale uświadamia, jednocześnie czarując. Ten efekt daruje widzowi również jeszcze jedną rzecz – zmienia nasz sposób postrzegania na osoby niewidome, uwrażliwia nas i pozwala zrozumieć. Jednocześnie pokazuje jak wiele dźwięków jest do siebie podobnych. Prosta sztuczka Iana, będąca niejako żartem, a także flirtem, ukazuje, że ludzkie ucho, nawet to bardziej wyczulone, łatwo oszukać.
Na zakończenie warto wspomnieć o aktorstwie. Edward Hoggg ma akcent miły dla ucha, wręcz hipnotyzujący, a jego kreacja pozwala uwierzyć, że jest osobą niewidomą. Podobnie rzecz ma się z nieco bardziej powściągliwą Alexandrą Marią Larą, której wrażliwość i zagubienie stanowią istotną część filmu. Natomiast na szczególne wyróznienie zasługuje Melchior Derouet, który w roli Serrano pokazuje wszystko, co istotne, a gdy uświadomimy sobie, że w zreczywistości to on na co dzień jest niewidomy, uświadomimy sobie, że buduje on realizm postaci odgrywanych przez widzących aktorów, którzy nie odstają od oryginału.
Imagine to dzieło kształcące, lecz nie w nachalny sposób. To film, od którego trudno się oderwać i który ma sie ochote sączyć niczym dobre wino. Pozostawia przede wszystkim subtelny aromat i świat, który warto poznać. O ile oczywiście pozwolimy sobie uwierzyć.

Ocena: 8,5/10

Zwiastun: